tel. +48 17 748 32 20
tel. +48 17 748 32 19
fax +48 17 748 24 40
35-231 Rzeszów, ul. Skrajna 1

Nasze motto

„Dziecko chce być dobre.
Jeśli nie umie – naucz,
Jeśli nie wie – wytłumacz,
Jeśli nie może – pomóż”

                           Janusz Korczak

W wiejskiej zagrodzie - 15.04.2020 r.

 

Dzień dobry, dzieci! Minęły święta, które spędzaliśmy inaczej niż zwykle. Ze względu na pandemię musieliśmy przebywać z najbliższą rodziną we własnych domach. Mamy jednak nadzieję, że były one spokojne, piękne i niezapomniane!

Dzisiaj chcę wam opowiedzieć o wiejskiej zagrodzie i o zwierzątkach, które możemy spotkać na wsi.

Na początek zagadka:

W oborze spokojnie stoi,

kiedy gospodyni ją doi.

Może być czarna, biała, bordowa.

Każdy już wie, że to jest…. /krowa/

Podzielcie na sylaby słowo krowa i policzcie, ile jest sylab. Jakim dźwiękiem zaczyna się słowo krowa? Spróbujcie wymienić inne zwierzęta, których nazwy zaczynają się dźwiękiem k: koń, koza, kot, kaczka itp.

Teraz zabawimy się w ,,Koniki na wybiegu": jeden z rodziców wyklaskuje rytm. Jeżeli wyklaskujemy powoli - koniki idą wolno podnosząc wysoko nogi do góry; troszkę szybciej - biegną kłusem na palcach, a jeszcze szybciej - biegną galopem na całych stopach. Podczas poruszania się kląskają językiem – naśladują uderzenia końskich kopyt.

Posłuchajcie teraz opowiadania ,,Spotkanie na wiejskim podwórku":

- Nie uwierzycie co się nam przytrafiło! – opowiadał przy kolacji dziadzio. – Postanowiliśmy z babcią zabrać was na parę dni na wieś, więc zacząłem szukać gospodarstwa agroturystycznego położonego w jakiejś ładnej i spokojnej okolicy. Znalazłem. Miejsce dobrze mi znane. Patrzę na nazwisko gospodarza – coś takiego! Mój kolega z dzieciństwa też nazywał się Maciaszek, ale na imię miał Staś, a nie Janusz. Dzwonię. I cóż się okazuje…? – Ten Janusz to rodzony syn Stasia. Ale było radości! Staś zaprosił nas do siebie razem z wnukami.

- Pojedziemy na wieś? – ucieszyła się Ada.

- Oczywiście – jeśli rodzice się zgodzą – zaznaczyła babcia.

Na szczęście mama z tatą nie mieli nic przeciwko temu. Olkowi zdawało się nawet, że tata puścił oko do mamy, zupełnie jakby chciał powiedzieć: ,,Nareszcie będziemy mieli trochę czasu tylko dla siebie”.

Gospodarstwo pod wdzięczną nazwą ,,Ustronie”, okazało się miejscem wymarzonym na odpoczynek. Pan Staś nie ukrywał wzruszenia.

- Wasz dziadek przyjeżdżał tu z rodzicami na wakacje – opowiadał Olkowi i Adzie. – Chodziliśmy razem na grzyby i jagody, paśliśmy krowy…

- Ma pan krowy? – zainteresował się natychmiast Olek.

- A mam – uśmiechnął się kolega dziadka. – Ta starsza to Jagoda, a ta młodsza – Malina.

- A kaczuszki? – chciała wiedzieć Ada.

- Kaczuszki też są.

Całe popołudnie dzieci spędziły na zwiedzaniu stajni, obory i kurnika. Adzie najbardziej podobało się karmienie kur i kaczek, a Olkowi – królików. Oboje z zachwytem przyglądali się, jak pan Staś czyści konia.

- Co prawda do pracy w polu używam traktora – opowiadał pan Staś – ale kiedy do Janusza przyjadą goście, to każdy dzieciak marzy, żeby wsiąść na prawdziwego rumaka.

Olkowi natychmiast zaświeciły się oczy.

- A czy ja… też mógłbym się przejechać? – zapytał z nadzieją w głosie.

- Na koniu czy na traktorze? – chciał wiedzieć pan Staś.

- Jak znam mego wnuka, to na jednym i drugim – zaśmiał się dziadzio.

Trzy dni przeleciały jak z bicza strzelił. W tym czasie dzieci zdążyły zaprzyjaźnić się z Burym, który okazał się nadzwyczaj spokojnym koniem. Z Olkiem i Adą na grzbiecie spacerował po całym gospodarstwie, a w tym czasie prowadzący go za uzdę pan Stanisław opowiadał, jak mu się gospodarzy. Okazało się, że ma duże pole, na którym uprawia rzepak.

- Musicie przyjechać w maju – zapraszał. – Zobaczycie, jak pięknie kwitnie.

- Jak ty sobie, Stasiu z tym wszystkim radzisz? – nie krył uznania dziadzio.

- Wstaję o piątej, oporządzam zwierzęta, a potem po kolei robi się co trzeba – odparł zadowolony gospodarz.

- Wiesz dziadziu, chyba będę rolnikiem – zwierzył się Olek, gdy trzeba było pożegnać wiejskie ,,Ustronie” i ruszać do miasta.

- Byłbyś gotów na taką ciężką pracę? – zdziwił się dziadzio.

- Jasne – kiwnął głową Olek.

- A na wstawanie o piątej rano?

- Nad tym musiałbym jeszcze popracować… - przyznał się największy śpioch w rodzinie.

 

A teraz spróbujcie odpowiedzieć na pytania:

  • Gdzie zabrał swoje wnuki dziadzio?
  • Jaką nazwę nosiło gospodarstwo syna pana Stasia?
  • Jakie zwierzęta hodował pan Staś?
  • Co robili Ada i Olek podczas wizyty w gospodarstwie?
  • Jakie obowiązki ma do wykonania rolnik?

Teraz mam dla was zadanie. Jeżeli macie w domu książki ze zwierzętami, które możemy zobaczyć w gospodarstwie wiejskim, to pooglądajcie je sobie, a potem z masy solnej lub plasteliny ulepcie wybrane zwierzęta. Ci, którzy będą lepić z masy solnej - po wyschnięciu mogą pomalować farbami.

Przepis na masę solną

Przepis jest banalnie prosty. Mąkę i sól przygotowujemy w takiej samej ilości np.

  • 1 szklanka mąki;
  • 1 szklanka soli;
  • ok. 0,5 szklanki woda.

Oczywiście do uzyskania większej ilości masy używamy wielokrotności mąki i soli.

A jak zrobić? Do miski wsypujemy mąkę i sól. Dokładnie mieszamy i wlewamy niewielką ilość wody. Mieszamy, rozgniatamy grudki, dodajemy odrobinę wody i ponownie mieszamy. Ilość wody jest tu kluczowym czynnikiem i trzeba ją wlewać stopniowo. Ciasto wyjmujemy na stół lub stolnicę i ugniatamy, aż będzie gładkie (około 5 minut). I teraz możemy już robić różne solne cudeńka. Powodzenia! Oczywiście czekamy na wasze zdjęcia...

 

Miłej zabawy i do jutra, pa pa.

Pani Bogusia i Pani Ewa